Post w ramach opisu mojego przejścia Głównego Szlaku Beskidzkiego w 2020.
Na początek podziękowania dla p. Ludmiły z schroniska pod Hyrową. Bardzo miła i pomocna osoba, Słowaczka mieszkająca na stałe w Polsce. Osoba, która nie ma w słowniku "nie da się".
Dlaczego schronisko jest pod Hyrową, a wieś nazywa się Chyrowa, o tym osobny post - literka H będzie sponsorem odcinka.
Zaczynamy w mżawce, która z różną intensywnością będzie nam towarzyszyć przez blisko 4h. Mżawka w lesie oznacza magiczne zdjęcia i całkiem przyjemne warunki do wędrowania, nie licząc oczywiście błota.
(cerkiew w Chyrowej)
Przez 4 godziny nie ma nic i nie ma nikogo. Przychodzą za to dwa alerty RCB z wszystkimi możliwymi atrakcjami pogodowymi. Śniegu tylko brakuje. Przy zejściu do Kątów spotykamy pana idącego z naprzeciwka, którego opis szlaku pod Magurą skłania nas do zmiany planów.
W Kątach uzupełniamy wodę, przechodzimy przez wieś i wchodzimy w las. Po chwili materializuje się pierwsza z zapowiadanych atrakcji pogodowych - solidna, 2 godzinna ulewa. Z góry leje, szlak mokry i w którymś momencie w butach zaczyna chlupotać woda. A buty wodoodporne mają to do siebie, że nie wypuszczają wody na zewnątrz (woda dostała się z góry po chlupnięciu w błoto, które okazało się głębsze niż wyglądało). Będą potem odciski (przy okazji - nie przekłuwać, goją się same).
Jestem z natury optymistą, więc nie będę się rozwodzić o deszczu. Nie ma złej pogody do wędrówek, to tylko kwestia ubrania. A po deszczu jest pięknie! Weszliśmy w Magurski Park Narodowy - park mało znany, ale piękny (będzie o nim więcej w osobnym poście). Nie ma tłumów, nie ma schronisk (jest jedna bacówka w otulinie parku), nie ma budek z poborem opłat (opłata jest, online). Są za to urocze zakątki i dość dobrze utrzymana infrastruktura.
Doszliśmy do Przełęczy Hałbowskiej gdzie był czas na odsączenie butów (przydał się ręcznik z mikrofibry; myślę, że kiedyś popełnię post o przydatnym ekwipunku na szlaku). Tu podjęliśmy ostateczną decyzję o rezygnacji z dojścia do Bartnego. Z uwagi na umówiony odbiór przez przyjaciół, trzeba się było z nimi skontaktować. Powiadomiliśmy ich, że zamiast w Bartnem, spotkamy się w Świątkowej. Niebo wypogodziło się, zrobiło się nawet ciepło, nie było sensu siedzieć na przełęczy. Ruszyliśmy jeszcze kawałek czerwonym szlakiem a potem już żółtym przez Kotań do Świątkowej Wielkiej. Po drodze dwie cerkwie drewniane. Ta pierwsza służy obecnie jako kościół rzymsko-katolicki.
Podsumowanie:
Data: 21.06.2020
Długość: 18,5km
Suma podejść: 791m
Suma zejść: 754m
Mój czas przejścia: 6:30 (liczę brutto, łącznie z postojami)
Szczyt dnia: nie notowany (dla całego etapu 8 szczytem dnia byłaby Magura Wątkowska)
Literka - sponsor odcinka: H jak (C)Hyrowa i jak Hałbowska Przełęcz
Post w ramach opisu mojego przejścia Głównego Szlaku Beskidzkiego w 2020.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz