Post w ramach opisu mojego przejścia Głównego Szlaku Beskidzkiego w 2020.
Noc w Bacówce pod Honem niezbyt dobra, "rzeźnicy" ruszali na trasę w nocy i trochę hałasu narobili. Ale nie narzekamy, śniadanie o 6:00 i punkt 7:00 ruszamy na trasę. W czasie śniadanie padał deszcz, ale jak tylko ruszyliśmy, wyszło słońce, które towarzyszyło nam już do końca dnia.
Początek etapu to krótka acz intensywna wspinaczka na pasmo grzbietowe ze szczytami Hon i Wołosań (1071m). Szlak rozmoknięty po całonocnym deszczu i na dodatek rozbryzgrany przez uczestników Biegu Rzeźnika. Mało przyjemny fragment trasy.
Po osiągnięciu najwyższego punktu dnia (Wołosań, 1071m), schodzimy do Przełęczy Żebrak. Wszechobecne błoto. I ciągle towarzystwo ultra-maratończyków z Biegu Rzeźnika. Podziwiam kondycję i wytrzymałość, ale szczerze - wędrowanie po ubłoconym szlaku na którym odbywa się taka impreza staje się uciążliwe.
Na Przełęczy Żebrak jest punkt wodopojowy dla "rzeźników" i jednocześnie to miejsce gdzie żegnamy biegaczy. Dalej, aż do Jeziorek Duszatyńskich, będzie już pusto. Co oznacza przyjemną wędrówkę w lesie. Teren lekko pofałdowany, trochę w górę, trochę w dół, ale bez większych stromizn. Las ten kryje tajemnice - sporo (naliczyłem 9) krzyży upamiętniających żołnierzy wielu narodowości, którzy zginęli tam w czasie zimowej ofensywy 1914/15 w walkach między Rosją a Austro-Węgrami. Polacy walczyli i ginęli niestety bo obu stronach.
Po chwili refleksji czeka nas zejście do Jeziorek Duszatyńskich. Przepiękne miejsce, powstałe w wyniku gigantycznego osuwiska ziemno-błotnego w 1907 roku. Opis jeziorek oraz przygoda jak nas tam spotkała - w osobnym poście - literka J jak Jeziorka zostaje sponsorem dnia.
Dalej już tylko długie zejście do wsi Duszatyn, gdzie kończy się nasz dzisiejszy odcinek. Koniec odcinka GSB, ale dla nas to nie koniec wędrówki - musimy dotrzeć do rozstaju dróg przy wsi Smolnik, skąd odbierze nas właściciel Latarni Wagabundy, naszego dzisiejszego noclegu (dziękujemy!). Robert wybiera szosę z 4 brodami (woda po kolana i płynie dość wartko po opadach), Jonasz i ja dajemy się skusić nieużywanym torom kolejki wąskotorowej. Niestety jest to ślepa uliczka, tory znikają i kończymy w chaszczach na podmokłej łące. Na koniec zabieramy się na stopa ... zaprzęgiem konnym z mocno wesołym towarzystwem emerytów.
Podsumowanie:
Data: 12.06.2020
Długość: 23,4km
Suma podejść: 979m
Suma zejść: 1140m
Mój czas przejścia: 8:30 (liczę brutto, łącznie z postojami)
Szczyt dnia: Wołosań, 1071m n.p.m.
Literka - sponsor odcinka: J jak Jeziorka Duszatyńskie
Post w ramach opisu mojego przejścia Głównego Szlaku Beskidzkiego w 2020.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz