Sponsorem etapu 14, który prawie w całości przebiegał przez Gorce, powinna być literka "G". Ale potrzebna mi jest do innego etapu, więc wybieram "T" jak Turbacz, najwyższy szczyt Gorców ale też góra - rozróg - czyli taki zwornik, od którego rozchodzi się wiele grzbietów. W przypadku Turbacza tych grzbietów jest 7. Za Wikipedią:
- Pasmo Gorca we wschodnim kierunku. Od pasma tego na Kiczorze odgałęzia się boczny grzbiet, który poprzez Przełęcz Knurowską przechodzi w długie Pasmo Lubania
- grzbiet Mostownicy i Kudłonia w północno-wschodnim kierunku
- grzbiet Turbaczyka w północnym kierunku
- grzbiet Suchego Gronia w północno-zachodnim kierunku
- grzbiet Obidowca ciągnący się na zachód do Przełęczy Sieniawskiej
- grzbiet Średniego Wierchu, również w zachodnim kierunku
- grzbiet Bukowiny Obidowskiej w południowo-zachodnim kierunku. Odgałęzia się od niego grzbiet Bukowiny Waksmundzkiej
Czyli gdyby wyjąć z Górców Turbacz, całe pasmo rozsypałoby się :-)
To mój drugi raz w Gorcach w tym roku - pierwszy, w maju, był magiczny. [Edit a potem doszły jeszcze dwie wyprawy, łącznie 3 dni]
Gorce przewędrowałem od Krościenka. Dzień na początku zimny i deszczowy, w środku otworzył okienko pogodowe, a na koniec Turbacz otuliła mgła.
To zdjęcie trzech pasm górskich - na lewo Beskid Sądecki, na wprost Pieniny a zdjęcie jest robione z podejścia na Lubań, czyli z Gorców. Po tym zdjęciu po raz pierwszy tego dnia zmieniłem koncepcję ubrania - trzeba było założyć kurtkę. Deszczyk siąpił drobny, ale na dłuższą metę zbyt gęsty by wędrować w t-shirt'cie.
Na Lubaniu liczyłem na legendarny widok na Tatry, ale zamiast widoku była mgła. Tak gęsta, że drewnianą wieżę najpierw usłyszałem, a potem zobaczyłem. I tak zimna, że po raz pierwszy w całym GSB założyłem drugą warstwę ubrania, kurtka oczywiście pozostała.
Brak widoku z Lubania został mi wynagrodzony w okolicach Studzionek i po drodze na przełęcz Knurowską. Zupełnie niespodziewanie mgła odeszła, zrobiło się przyjemnie ciepło, potem nawet upalnie i znowu trzeba było się przebierać - druga warstwa odzieży i kurtka wylądowały w plecaku, został t-shirt. Ta ostatnia NA plecaku, gdzie suszyło ją słońce.
I gdy zamówiłem drugie tego dnia piwo (przy okazji, w czasie GSB wyczerpałem chyba mój roczny limit...) zastanawiając się czy zachód oglądać z hali pod schroniskiem, czy może z Turbacza, znowu niespodziewanie zmieniła się pogoda i tuż przed zachodem widok miałem taki:
A następnego dnia przy śniadaniu mogłem uruchomić wyobraźnię i podziwiać szczyty Tatr za oknem...
Z reporterskiego obowiązku, zdjęcie z Turbacza, ale jak się domyślacie, szału nie ma...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz