Analytics

English blog

Snufkin - my blog in English

Hello English speakers , My blog is in Polish and it will stay that way. You can use the Google translate widget provided. This said, I have...

19 sie 2020

GSB - Etap 14: Literka Sponsor - "T"


Sponsorem etapu 14, który prawie w całości przebiegał przez Gorce, powinna być literka "G". Ale potrzebna mi jest do innego etapu, więc wybieram "T" jak Turbacz, najwyższy szczyt Gorców ale też góra - rozróg - czyli taki zwornik, od którego rozchodzi się wiele grzbietów. W przypadku Turbacza tych grzbietów jest 7. Za Wikipedią:

Czyli gdyby wyjąć z Górców Turbacz, całe pasmo rozsypałoby się :-)

To mój drugi raz w Gorcach w tym roku - pierwszy, w maju, był magiczny. [Edit a potem doszły jeszcze dwie wyprawy, łącznie 3 dni]

Gorce przewędrowałem od Krościenka. Dzień na początku zimny i deszczowy, w środku otworzył okienko pogodowe, a na koniec Turbacz otuliła mgła.


To zdjęcie trzech pasm górskich - na lewo Beskid Sądecki, na wprost Pieniny a zdjęcie jest robione z podejścia na Lubań, czyli z Gorców. Po tym zdjęciu po raz pierwszy tego dnia zmieniłem koncepcję ubrania - trzeba było założyć kurtkę. Deszczyk siąpił drobny, ale na dłuższą metę zbyt gęsty by wędrować w t-shirt'cie. 



Na Lubaniu liczyłem na legendarny widok na Tatry, ale zamiast widoku była mgła. Tak gęsta, że drewnianą wieżę najpierw usłyszałem, a potem zobaczyłem. I tak zimna, że po raz pierwszy w całym GSB założyłem drugą warstwę ubrania, kurtka oczywiście pozostała.

Brak widoku z Lubania został mi wynagrodzony w okolicach Studzionek i po drodze na przełęcz Knurowską. Zupełnie niespodziewanie mgła odeszła, zrobiło się przyjemnie ciepło, potem nawet upalnie i znowu trzeba było się przebierać - druga warstwa odzieży i kurtka wylądowały w plecaku, został t-shirt. Ta ostatnia NA plecaku, gdzie suszyło ją słońce.



Na Turbacz wszedłem w słońcu. W dobrym humorze - szykował się piękny zachód słońca - zjadłem kolację i przeprałem bieliznę. Potem czas na codziennego posta. 


I gdy zamówiłem drugie tego dnia piwo (przy okazji, w czasie GSB wyczerpałem chyba mój roczny limit...) zastanawiając się czy zachód oglądać z hali pod schroniskiem, czy może z Turbacza, znowu niespodziewanie zmieniła się pogoda i tuż przed zachodem widok miałem taki:


A następnego dnia przy śniadaniu mogłem uruchomić wyobraźnię i podziwiać szczyty Tatr za oknem...


Z reporterskiego obowiązku, zdjęcie z Turbacza, ale jak się domyślacie, szału nie ma...


We mgle wędrowałem już do końca dnia, co w Rabce Zdr było błogosławieństwem - nikt chyba nie lubi chodzić w butach trekkingowych po rozgrzanym chodniku. Tuż pod szczytem Turbacza zrobiłem jeszcze tylko zdjęcie krzyża upamiętniającego katastrofę lotniczą z 1973  - rozbił się samolot transportujący chore dziecko do szpitala. Zginęła jego matka, ale dziecku nic się nie stało.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz