Analytics

English blog

Snufkin - my blog in English

Hello English speakers , My blog is in Polish and it will stay that way. You can use the Google translate widget provided. This said, I have...

7 sty 2021

Błotnisty Spacer

Klub Włóczykijów to nie tylko górskie wyprawy, nie brak też aktywności spacerowej, i to właśnie tę drugą opcję wybrało troje Włóczykijów 06.01.2021 roku. Spacer od Lasku Grodzieckiego, przez Wzgórze św. Doroty (całe 378m n.p.m.), zejście do Grodźca i kontynuacja spaceru przez Park Rozkówka w Czeladzi aż do rynku tego miasta, a stamtąd do Będzina. Taki spacer Włóczykije realizowali już w listopadzie 2019 roku (Będziński spacer), ale autorka niniejszego wpisu się na niego nie załapała, a pomysł uznała za godny samodzielnej realizacji. Impulsem było zaproszenie od Włóczykijki na wspólną wyprawę na "Dorotkę". Skoro i tak już idę na wzgórze, to czemu by przy okazji nie wydłużyć spaceru?

Zaczynamy nieco po godzinie 10 od Lasku Grodzieckiego. Pogoda taka sobie, chłodno, ale nie pada, choć nieco szaro dokoła. Ale towarzystwo w liczbie trzech sztuk, nie licząc psa, bawi się doskonale. Dwa osobniki spokojne, jeden pozytywnie zakręcony, wyprawa zaczyna się więc od dużej ilości śmiechu, bo powód do wesołości zawsze się znajdzie :) Przyroda prezentuje obraz jesieni, ścieżki pełne błota, ale to nic, prawdziwym Włóczykijom błoto niestraszne.






Tempo wolne, telefony rozgrzewają się od ilości robionych nimi zdjęć. Mimo nie do końca sprzyjającej aury, cos godnego uwiecznienia zawsze się znajdzie, a i wspólne fotografie na pamiątkę też trzeba zrobić.





Zagadani w najlepsze wychodzimy na asfaltową drogę. Z jednym okiem na telefon, by śledzić trasę, z drugim na towarzyszy, idzie się miło i wesoło. Przy okazji dostrzegamy lokalne dzieło sztuki. Kto powiedział, że śmietnik nie może być arcydziełem?



Duża ilość śmiechu, rozmowy na tematy różne, te poważne i te mniej, i oczywiście poszliśmy za daleko nie w tę stronę, co trzeba. Na szczęście nasze tempo nie jest spektakularne, toteż nie trzeba się daleko wracać. Pod mostem , jeszcze kawałeczek i już stajemy przed tablicą informującą, że znajdujemy się na obszarze chronionego krajobrazu.


Dalsza droga daje złudzenie, że wędrujemy po jakimś wielkim lesie, zagubieni gdzieś między drzewami. Iluzja pryska po bliższym przyjrzeniu się okolicy, to widać drogę i samochody, to miejską zabudowę, ale i tak jest przyjemnie.




Nie brakuje też oczywiście bohatera tego wpisu - błota.



Mijamy kapliczkę ze źródełkiem, które ponoć ma uzdrawiające właściwości. Sanepid w nie nie wierzy, stąd ostrzeżenie, że pije się na własną odpowiedzialność. Postanowiliśmy nie testować cudownej mocy owej wody i ruszyliśmy dalej.





Wspinaczka "wzgórzysta" trwa w najlepsze. O ile konieczność posiadania dobrego, nieprzemakalnego obuwia jest rzeczą dość oczywistą, to ku, naszemu zdziwieniu, kijki trekkingowe były by bardzo przydatne na tej wyprawie. Ich brak skończył się tak:





Na szczęście efektem poznawania błota z bliskiej odległości była tylko tona śmiechu i ubrudzone ubranie, nic poważnego się nie stało.

Wreszcie dotarliśmy na szczyt. Kościółek, drzewa, na trawie nawet troszkę śniegu.





W sumie nic ciekawego, toteż po krótkiej chwili ruszamy w powrotna drogę i zejście w stronę Grodźca, po drodze podziwiając widoki i jesień. Gdyby nie kalendarz, to na podstawie tych zdjęć w życiu nie powiedziałabym, że jest styczeń.





Moi towarzysze maja już dość spaceru i decydują się wracać asfaltem w stronę miejsca zaparkowania samochodu. Mnie jeszcze mało, nie taki był mój cel wyprawy. Zmierzam do Parku Rozkówka w Czeladzi, potem na rynek, a dopiero potem do Będzina. Chodzenie po mieście, gdy jest zimno i szaro nie jest szczególnie przyjemne. Na dodatek nagle czuje czyjś wzrok. Zgroza! Czai się na mnie okrutny zwierz! 


Na szczęście zwierz jest tylko ogródkową ozdobą :)

Docieram w końcu do Parku Rozkówka, a szlak wiedzie, oczywiście, w najbardziej błotnistą odnogę parku.


Trudno, i tak już ładnych parę dekagramów błota niosę na butach i spodniach, mogę ponieść jeszcze trochę więcej. Podejrzewam, że wiosna i latem jest to jeden z bardziej urokliwych kawałków szlaku, lecz w styczniowym wydaniu było to tylko obowiązkowe przedzieranie się w związku z zaplanowaną trasą spaceru. Na dodatek, po kilku minutach, trafiam już nie na błoto, a na regularne bagno i poważnie kusi mnie, by dać sobie spokój i wędrować dalej asfaltem, albo wręcz porzucić pomysł dalszego spaceru i wróci do domu autobusem. 



No, ale uparty ze mnie człowiek, rzucam więc tej gigantycznej, udającej bagno, kałuży wyzwanie. A nie zatrzymasz mnie, zmoro jedna, figę z makiem! Boczkiem, po trawie, brodząc po kostki w błocie, jakoś udaje mi się przedrzeć przez najgorszy odcinek.



Teraz mogę odebrać nagrodę za wytrwałość, bo czeka mnie droga wiodąca koło drzew i pola. Do takich ścieżek mam wielki sentyment, związany z miłymi wspomnienia i z dzieciństwa, toteż moja radość z wyprawy odżywa i kiełkuje.  



Po przyjemnej wędrówce trzeba skręcić w bok i szlak zaczyna prowadzić koło ogródków działkowych. Gdy kwitną rośliny zapewne jest czym cieszyć oko, teraz jednak, nie za bardzo.




Skoro nie ma co podziwiać, dziarsko pokonuję kolejne kilometry i wkrótce wychodzę na asfalt. Czeladź, miasto, jak miasto. Na dodatek zaczyna wychodzić na jaw skutek przymusowego odpoczynku od spacerów górskich i nie tylko. Ku mojemu niezadowoleniu moja kondycja zaczyna wysyłać sygnały alarmowe, że już za chwileczkę, już za momencik pożegna się ze mną na jakiś czas. Wobec powyższego pakuje dumne do kieszeni i zamiast pieszego powrotu z Czeladzi do Będzina, szukam przystanku i do domu wracam komunikacja miejską. Zgroza. Pokonało mnie 9 kilometrów z groszami, cóż, taka zachęta, by jeśli tylko zdrowie pozwala, nie robić dłuższych przerw w aktywności fizycznej :)

Podsumowując, trasa spacerowa jest super. Można ja modyfikować, skracać, wydłużać, w zależności od kondycji, samopoczucia, czy pogody. Wzgórze ś. Doroty, mimo że nie jest spektakularna górą, to oferuje przyjemne widoki na miejską panoramę. Dużo drzew, roślin, tak że o każdej porze roku jest na co popatrzeć i czym się cieszyć. Park Rozkówka ma świetnie poprowadzony szlak spacerowy. Obecnie jest tam nieco błotniście, miejscami nawet bardzo błotniście, ale to nie oznacza, że spacer tam nie jest przyjemny. Plusem jest choćby brak dużej ilości innych spacerowiczów :)

Jeśli chcecie wybrać się w tą, lub podobną trasę, nie zapomnijcie o dobrych, nieprzemakalnych butach, na "Dorotkę" warto też zabrać kijki do pomocy. Przede wszystkim jednak, nie zapomnijcie zabrać doskonałych kompanów do spaceru, z którymi można pośmiać się, porozmawiać i wspólnie podziwiać przyrodę, dzieląc się na bieżąco wrażeniami :)

5 sty 2021

Lackowa - Jesień i Zima obok siebie

 

Nowy Rok to dobry czas na zmiany. Blog Włóczykijów przenosi się na nową platformę - TravelFeed.io. Nowoczesny interfejs, lepiej pokazywane zdjęcia, nowe możliwości integracji. 

Blogspot będę utrzymywał - wszystkie dotychczasowe posty zostają, z czasem będą migrowane. Nowe posty publikowane tylko na TravelFeed, a tutaj przez jakiś czas będą linki

Zapraszam do lektury artykułu na nowej platformie - Lackowa, najwyższy szczyt Beskidu Niskiego.

Cztery Strony Giewontu

Nowy Rok to dobry czas na zmiany. Blog Włóczykijów przenosi się na nową platformę - TravelFeed.io. Nowoczesny interfejs, lepiej pokazywane zdjęcia, nowe możliwości integracji. 

Blogspot będę utrzymywał - wszystkie dotychczasowe posty zostają, z czasem będą migrowane. Nowe posty publikowane tylko na TravelFeed, a tutaj przez jakiś czas będą linki

Zapraszam do lektury noworocznego artykułu na nowej platformie - Cztery Strony Giewontu.