Post w ramach opisu mojego przejścia Głównego Szlaku Beskidzkiego w 2020.
Śniadanie o 5:00, 5:50 ruszam z bazy, 6:00 lotny start z mostu w Krościenku. Jest ciepło - pomimo wczesnej pory idę w t-shirt’cie. Ale jeszcze nie zdążyłem wyjść z Krościenka gdy zaczyna padać, zakładam kurtkę.
Dzień wcześniej zrobiłem rekonesans i idę pewnie. W Krościenku brakuje strzałek kierunkowych. Za mostem na rondzie w prawo, przechodzimy na drugą stronę, przekraczamy potok i następnie pierwsza w prawo - ulica, jakże by inaczej - Lubań.
Bardzo szybko nabieram wysokości i za chwile oglądam Krościenko z góry. Mam na jednym zdjęciu Beskid Sądecki, Pieniny oraz Gorce. W tych ostatnich biegnie cała moja trasa.
Po chwili dopada mnie cień mgły - najpierw łagodnie otula, po chwili ostry i chłodny. Trzeba zmienić ubranie - po raz pierwszy na GSB druga warstwa i jeszcze kurtka. I tak do Lubania.
Zatrzymuję się na chwilę przy „grzybku” i studiuję tablicę ze szczytami które mógłbym oglądać gdyby nie chmura. Później, w paśmie grzbietowym Lubania uda mi się zobaczyć Tatry ale mocno zachmurzone i na zdjęciu nie widać dobrze. Tu trzeba wrócić w weekend w środku Złotej Polskiej Jesieni. Już planuję ;-)
Idę dalej. Deszcz ustaje, a w zasadzie jestem już w chmurze, ponad deszczem. I robi się tajemniczo i magicznie.
Miałem apetyt na widok z wieży na Lubaniu. Ale wieżę najpierw ... usłyszałem a potem zobaczyłem. Chmura z wieży wygląda tak samo jak chmura pod wieżą, więc nie wchodzę.
Za chwilę pierwsze strome zejście - dopiero tu, po 3 godzinach marszu - rozkładam kijki. I niespodzianka - ostry cień mgły znika i robi się ciepło. Najpierw kurtka a później także druga warstwa lądują w plecaku. Spotykam Mateusza - wędrowca obieżyświata i jakiś czas idziemy razem.
Mamy widok na Tatry i jezioro Czorsztyńskie. Pogoda nie jest do zdjęć, ale coś udaje się uwiecznić.
Mateusz schodzi niebieskim do Huby, ja dalej czerwonym idę sam.
Trochę obawiałem się tego odcinka, ale mam dobre tempo. Chyba dzięki chłodnej pogodzie na początku. Na Lubaniu jest po 3:15 od wyjścia a na przełęczy Knurowskiej po 7:15. Całość zajęła mi zaskakujące 9:55h, a spodziewałem się 11-12 godzin.
Po drodze mijam Studzionki - sioło Ochotnicy, które wchodzi głęboko w masyw Lubania. Jeśli nie chcecie / nie możecie wchodzić od Krościenka, to jest to dobry punkt startu. Można wrócić szlakiem na Lubań albo iść na Turbacz. W tym drugim przypadku nie dajcie się zwieść trasie rowerowej która obchodzi trawersem dwa wzniesienia - droga rowerowa jest owszem łatwiejsza, ale omija dwa fantastyczne punkty widokowe.
Szlak schodzi ostro w dół - do przełęczy Knurowskiej z drogą asfaltową (i przystankiem PKS) wcinającą się w Gorce i oddzielającą pasmo Lubania od Turbacza. Na przełęczy mogę poznać historię walk w I Wojnie Światowej - przebiegał tu front wschodni. Wielu Polaków walczyło po obu stronach (Rosja i Austro-Węgry) i wielu zginęło w tej bezsensownej wojnie. Ale pamiętajmy, że w tej wojnie wykluła się Niepodległa Polska. Dobrze, że lokalne władze pamiętają i informują turystów.
Od przełęczy Knurowskiej niewiele pamiętam poza mozołem wspinaczki w upale i smakiem jagód - zbieranych bez schylania się, tuż przy szlaku. Fakt że są tak łatwo dostępne jagody świadczy o „popularności” tego szlaku. I dobrze, mam je dla siebie.
Na granicy Gorczańskiego Parku Narodowego odwracam się za siebie i widzę Lubań - jak to daleko, ja naprawdę tyle przeszedłem? - oraz teoretycznie Tatry. Mocno zachmurzone. I te chmury idą na Turbacz (oblepiły go gdy piszę ten blog), więc dopijam resztkę wody (ze źródeł mineralnych w Krościenku - smak hmm... specyficzny) i idę żwawo do schroniska. Przed nim Hala Długa, z pięknym - teoretycznie - widokiem oraz prawdziwą bacówką i prawdziwymi owcami (projekt GPNu). Przyjemna miękka trawa i ... odchody owieczek pod nogami.
Podsumowanie:
Data przejścia: 04.08.2020
Długość: 31,9km
Mój czas przejścia: 9:55h (brutto, łącznie z postojami)
Suma podejść: 1847m
Szczyt dnia: Lubań, 1211m n.p.m.
Literka sponsor odcinka: T jak Turbacz
Post w ramach opisu mojego przejścia Głównego Szlaku Beskidzkiego w 2020.
Widoki zacne, obydwa, i to z mgiełką i to z mgłą ;-)
OdpowiedzUsuńA przy okazji, z jakiej mapy korzystasz na trasie?
OdpowiedzUsuń(gdy nie ma zasięgu i nie pytam o papierową)
mapa-turystyczna.pl, mapy mam offline
OdpowiedzUsuń