Post w ramach opisu mojego przejścia Głównego Szlaku Beskidzkiego w 2020.
Na śniadanie - widok z schroniska pod Turbaczem. Tzn byłby gdyby nie chmura - uruchamiam więc wyobraźnię i studiuję grafikę przyklejoną na oknie.
Trochę żal, ale jak się później okaże, taka pogoda to błogosławieństwo.
Do przejścia mam 24km i to w dół. Czasu dużo, wychodzę dopiero o 8:50. Pada. A w zasadzie nie pada, tylko jestem w chmurze i wilgoć kondensuje się na ubraniu. Tak będzie aż do zejścia do Rabki. Po chwili od wyjścia Turbacz - najwyższy dzisiaj szczyt.
I tu pierwszy benefit pogody - jest klimatycznie. Na samym szczycie wiało nieprzyjemnie, ale po zejściu ok 100m robi się bloga cisza. I pomimo wilgoci nie jest przenikliwie zimno. Ludzi mało - pozdrowienia dla Magdaleny, obiecałem pozdrowić jej córkę, która właśnie rusza z Ustronia na GSB. Hm, tylko w zasadzie jak ją poznam? ;-)
Po drodze krzyż nagrobny - miał tu miejsce wypadek lotniczy. Więcej w poście o Gorcach.
Bacówka Maciejowa (prawie ją pomijam - przy zejściu z Turbacza skręt do niej nie jest oznaczony. Żurek i herbata (ale na zewnątrz - w środku nie można) i idę dalej.
Tuż przed Rabką zaskakuje mnie kamień z epitafium - przeczytajcie sami komu jest poświęcone!
Schodzę do Rabki, ściągam stuptuty i składam kijki. I tu zdaję sobie jak dobrze, że jest chłodny dzień (ale nie pada) - muszę przejść przez Rabkę, a w upale to żadna przyjemność. Idę więc zadowolony i wdzięczny za pogodę.
Po drodze widzę reklamę pralni i coś mi mówi, że klientów chyba nie mają za dużo.... ja bym na pewno nie skorzystał ;-)
Przechodzę obok parku i wpadam na rewelacyjny pomysł - moja miejscówka na dzisiejszą noc to agro w Skawie, kto wie jak tam z jedzeniem - i zachodzę do „Prosty Temat” naprzeciw parku zdrojowego. Zamawiam sałatkę i sok z świeżo wyciskanych owoców - niezbędna suplementacja witamin po jedzeniu schroniskowym.
Przez Rabkę idę wolno i znalazłem ... św Mikołaja. Wygląda na to, że Rabka konkuruje ze Smyrną i Rovaniemi!
Szlak wiedzie dalej przez Rabkę - więcej w osobnym poście, dzisiejszy etap będzie sponsorować literka A jak Asfalt. Dobrze oznaczony i dobrze poprowadzony - wychodzi na Skomielną Białą i Zbójecką Górkę.
I teraz hit dnia - przejście przez S7. Szlak zamknięty ale dzięki wiedzy nabytej po drodze od innych wędrowców (i Apce mapa-turystyczna.pl która ładnie pokazuje obejście) radzę sobie bez problemu. Dokładnie opiszę w wspomnianym powyżej „A jak asfalt”, ale żeby nie trzymać moich drogich czytelników w niepewności szybki przepis:
- tam gdzie tabliczka że nie wolno, skręcamy w lewo i od razu w prawo - przechodzimy wiaduktem starej DK7 nad S7
- zaraz za wiaduktem przechodzimy przez rów odwadniający
- idziemy wzdłuż płotu ekspresówki i skręcamy w lewo jak tylko zobaczymy stary znak szlaku
Proste?
Po tej przeszkodzie szlak idzie przez ... dżunglę. I znowu dobrze, że jest chłodno - mam bluzę z długim rękawem i długie spodnie, dzięki temu niestraszne mi pokrzywy sięgające 1,6m. Chyba tędy chodzą tylko zapaleńcy GSB, bo roślinność wdziera się na ścieżkę. Znakarze o tym wiedzą bo znaki (świeżo) pomalowane bardzo gęsto.
Na koniec jeszcze przejście łąki nad Skawą - i tu znowu pomaga apka z GPS. Nie dajemy się nabierać licznym polnym ścieżka idącym w lewo - idziemy uparcie prosto, przez dwa zagajniczki, i skręcamy w lewo dopiero gdy znak tak mówi. Do Skawy (drogi) trafiam bez problemu.
Ale na koniec niespodzianka - byłem przekonany, że moja miejscówka - Agro Handzlówka - jest tuż przy szlaku. Niestety pomyliłem Handzlówkę z Hanuszówką i muszę pokornie spytać Google o drogę. Mam dodatkowe 20min i znowu doceniam brak upału.
Wreszcie baza, prysznic, pranie (pani gospodyni była uprzejma odwirować w pralce, więc wyschnie ładnie). I dobrze że jadłem w Rabce - ze względu na COVID obiadu nie ma, a wracać do miasteczka już nie mam ochoty. Śniadania jutro też nie będzie - poradzę sobie, w drodze na Halę Krupową mam Jordanów i parę wiosek.
Blog pisany na drewnianej huśtawce w ogrodzie z widokiem.
A w pokoju królewskie łoże i jeszcze komfort łazienki tyko dla mnie! Robię pranie, a pani gospodyni użycza mi pralki do odwirowania. Genialne, rano pranie będzie suche.
Podsumowanie:
Data przejścia: 05.08.2020
Długość: 23,5km
Mój czas przejścia: 7:10h (brutto, łącznie z postojami)
Suma podejść: 1847m
Szczyt dnia: Turbacz, 1310m n.p.m.
Literka sponsor odcinka: A jak Asfalt
Post w ramach opisu mojego przejścia Głównego Szlaku Beskidzkiego w 2020.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz