Wielki Staw Polski z podejścia pod Szpiglasową Przełęcz
Moje wędrowanie po górach zaczęło się 4 lata temu. Siostrę #2 wciągnąłem 2 lata temu, podczas wyprawy "Tatry w poprzek" z Łysej Polany do Tatrzańskiej Polanki. O ile ja lubię wszelkie góry, a przejście Głównego Szlaku Beskidzkiego w bieżącym roku to moje najlepsze wakacje w życiu, o tyle Siostra #2 zakochała się w Tatrach i w innych górach czuje się jakby zdradzała swoją miłość. Kiedy więc umawiamy się na urodzinową (we wrześniu kończymy łącznie 82 lata!) siostrzano-braterska wyprawę. oczywiste jest, że muszą być Tatry. Siostra chciała Jagnięcy Szczyt (Vysoke Tatry), ale ja optuję za czymś łatwiejszym. Zgadzamy się na Szpiglasowy Wierch (2172m n.p.m.), a plan jest taki:
Wyjeżdżamy wcześnie. Ale korek na Zakopiance i przede wszystkim przed parkingiem na Łysej Polanie kosztują nas ponad godzinę. Bramkę TPN przekraczamy dopiero o 9:45. Ludzi sporo, na asfalcie do Morskiego Oka jest to oczywiste, ale także na zielonym szlaku od Wodogrzmotów Mickiewicza w górę podąża strumień ludzi.
Chcemy szybko przejść odcinek asfaltowy i siostra narzuca ostre tempo. Takie, że pierwszy postój robimy dopiero nad Wielkim Stawem Polskim, 2h od bramki TPN - a wg mapy ten odcinek zajmuje 3 godziny.
Po drodze Siklawa - i to jest moje pierwsze zdjęcie. Nawet udaje się stanąć (na chwilę) tak, żeby nie było nikogo w kadrze.
Na podejściu pod Wielki Staw Polski wyciągam kijki, co spotyka się ze złotą myślą siostry
Kijki w górach są jak popcorn w kinie - przeszkadzają w odbiorze spektaklu
No cóż, stukanie kijków o kamienie może być faktycznie denerwujące...
Przy Wielkim Stawie Polskim, w miejscu odejścia żółtego szlaku (Zagon Niżni) zatrzymujemy się na zasłużony odpoczynek. Banan i czekolada. Ludzi mniej, wysokość odfiltrowała tłumy, ale dopiero w okolicach Niżniego Soliska zaczynamy regularnie pozdrawiać innych turystów - wcześniej byłby to nieprzerwany słowotok "dzieńdobryczesćdzieńdobryhej".
Idziemy najpierw niebieskim szlakiem, mając Wielki Staw po lewej, potem stopniowo podchodzimy żółtym szlakiem. Koniec szybkiego marszu, jest czas na podziwianie widoków. Co parędziesiąt metrów wydaje mi się, że akurat z tego miejsca Wielki Staw wygląda wyjątkowo pięknie i trzeba zrobić zdjęcie.
Pogoda jest idealna - ok. 20st. W miejscach nasłonecznionych ciepło, ale nie upalnie, w cieniu gór chłodniej, ale nie zimno. Niebo jest zachmurzone, ale to tylko poprawia efekty zdjęciowe.
Pod Szpiglasową Przełeczą czeka nas niespodzianka - kolejka przed łańcuchami. Nie lubię łańcuchów (wynik siedzącego trybu życia przez 40 lat..), ale te nie sprawiają mi większych problemów. Ale cieszę, się, że wchodzimy a nie schodzimy. Dla mnie wejście po łańcuchach jest zdecydowanie łatwiejsze, to taka łamigłówka. Zejść zdecydowanie unikam.
Nie mam dużego doświadczenia, ale łańcuchy pod Szpiglasową nie są większym wyzwaniem. Jest tylko jeden moment zawahania. Nawet w dwóch miejscach pomagam innym. Szkoda tylko, że ten odcinek jest dwukierunkowy - schodzący nie patrzą na tłum czekający na wejście. A wystarczyłoby pomyśleć, przepuścić wchodzących (których jest zdecydowanie więcej). Wspólnie z siostą trochę kierujemy ruchem, ale nie wiele to daje. Jakieś 45min musimy tam odstać. Pomimo tego w kolejce panuje dość miła atmosfera, pytamy się na wzajem "na górze papier toaletowy rzucili?" :-)
Ze Szpiglasowej Przełęczy (2110m n.p.m.) rozpościera się przepiękny widok.
Siostra nie daje mi jednak długo nacieszyć się widokami i pogania na szczyt. Dopiero tam siadamy na skałach, jemy pysze kanapki made by sis, i podziwiamy majestat Tatr. Z jednej strony Kozi Wierch i pasmo Zawratu, z drugiej Morskie Oko i budzący szacunek Mnich, z pasmem Rysów i Mięguszowieckich szczytów.
Na Szpiglasowy wniosłem kamyczek znaleziony w ogrodach Kapias w Goczałkowicach Zdr. Kamyczek bierze udział w FB-owej akcji "#kamyczki". Ludzie malują płaskie kamyczki, zostawiają na nich hashtag i swój kod pocztowy i zbierają w świat. Dla kamyczków to jedyna szansa w życiu na zobaczenie świata. Mój z Goczałkowic zawędrował na Szpiglasowy Wierch. Jeśli go znajdziesz, zbierz dalej, niech podróżuje. Przed zostawieniem zrób zdjęcie, umieść na FB i oznacz hashtagiem #kamyczki.
Zostawiamy majestatyczne widoki (i kamyczek) i schodzimy nad Morskie Oko. Schronisko oczywiście omijamy szerokim łukiem i bardzo szybko idziemy w dół. Wyprzedzają nas tylko bryczki. Na bramce TPN meldujemy się o 17:45, czyli równe 8h od rozpoczęcia szlaku. Mapa podaje 9:17h...
Dzięki Siostra #2!
Podsumowanie:
Data: 12.09.2020
Długość: 23,4km
Suma podejść: 1531m
Suma zejść: 1531m
Mój czas przejścia: 8:00h (liczę brutto, łącznie z postojami)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz