Analytics

English blog

Snufkin - my blog in English

Hello English speakers , My blog is in Polish and it will stay that way. You can use the Google translate widget provided. This said, I have...

9 wrz 2020

12 Apostołów i "Great Ocean Road"

W styczniu 2020 miałem okazje być w Australii. Praca w Melbourne a wolny weekend wykorzystałem na zwiedzanie. Pomysł był taki by w ciągu jednego dnia zobaczyć jak najwięcej, wybrałem więc wycieczkę z oferty GetYourGuide - "Great Ocean Road Reverse Experience".

Great Ocean Road to malownicza, widokowa droga biegnąca nad Oceanem Indyjskim (chociaż przewodniczka mówi o "Oceanie Południowym"). Więcej o samej trasie na koniec postu. Wycieczka "reverse" to przejazd autostradą na koniec drogi oceanicznej i powrót nią do Melbourne. W ten sposób jedziemy pod prąd - w najbardziej atrakcyjnych miejscach jesteśmy przed innymi autobusami wycieczkowymi i unikamy tłumów. 

Pierwszym punktem wycieczki są formacje skalne "12 Apostołów". Są to skały wapienne, wyrzeźbione przez wiatr i wodę. Wbrew nazwie nie jest ich 12 a 8 (kiedyś było 9) i wcale nie przypominają apostołów. Ale nazwa przyjęła się.


Ciekawostką jest, że część wybrzeża jest własnością prywatną i jest niedostępna dla turystów (tzn. jest dostępna, ale tylko za opłatą). Część publiczna jest parkiem narodowym "Port Campbell", otwartym za damo dla każdego.

Na terenie parku narodowego są liczne tablice informacyjne. Ta poniżej pokazuje proces erozji skał.


Niedaleko od "12 Apostołów" znajduje się "Lord Arch Gorge" - mała zatoka otoczona wysokimi skałami. Związana jest z nią historia brytyjskiego statku "Lord Arch", który w 1878, po trzech miesiącach żeglugi, rozbił się nieopodal. Z 54 osób na pokładzie ocalało tylko 2 - Tom Pierce (chłopak okrętowy) i Eva Carmichel (pasażerka). Tom został wyrzucony na brzeg właśnie w Lord Arch Gorge i uratował Evę, dryfującą na fragmencie statku. W ładowni statku były m.in. fortepian. Jego części zostały wyrzucone na brzeg.



Park Narodowy Port Campbell ciągnie się wzdłuż wybrzeża i w kilku miejscach można podziwiać kolejne formacje skalne, podobne do 12 Apostołów.

Opuszczamy wybrzeże i kierujemy się w głąb lądu na lunch oraz spacer w lesie deszczowym w parku narodowym "Otway Ranges". Las deszczowy, jak nazwa wskazuje, jest lasem wilgotnym, w którym rosną olbrzymie paprocie oraz drzewa z rodziny sekwoi (ang. coast redwood), osiągające 60m wysokości i ponad metr średnicy. 


Park Otway to także naturalne środowisko koala. Ten na zdjęciu poniżej akurat nie żyje w parku narodowym - wybrał(a) sobie drzewo eukaliptusowe przy drodze, którą jechaliśmy. Koale (nie są misiami wbrew powszechnej opinii) prowadzą dość nudne i egoistyczne życie. Większość dnia (nawet 20 godzin!) przesypiają, a resztę przeznaczają głównie na jedzenie liści eukaliptusowych. Liście te zawierają truciznę i tylko koala potrafi ją zneutralizować. Nie mają więc konkurencji (poza człowiekiem, który zbiera liście aby wytłoczyć olejki). Koala żyje samotnie - jeden koala, jedno drzewo. Jeśli są dwa, to albo spotkały się na sex (i zaraz potem się rozdzielą), albo konkurują o to samo drzewo (co kończy się bójką, a przegrany musi szukać szczęścia gdzie indziej). Z ciekawostek - koale mają dwa kciuki.


Nasza wycieczka ma nazwie Wielką Drogę Oceaniczną, więc obowiązkowym postojem jest pomnik upamiętniający budowniczych. Byli to Australijscy żołnierze z korpusu ANZAC, którzy po powrocie z frontów I Wojny Światowej nie potrafili odnaleźć się w realiach cywilnych. Budowa drogi była programem socjalnym, który żołnierzom dawał zajęcie (i zarobek) oraz pomagał w ponownej integracji społecznej.




Na postoju możemy z bardzo bliska podziwiać papugi królewskie. Jedna przed chwilą odleciała mi z głowy, zabierając parę włosów (i stąd mina...), druga postanowiła być sławna i pozuje do selfie z autorem niniejszego postu.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz