Na etapie 20 z Węgierskiej Górki na Stożek szczytem dnia zostaje bezdyskusyjnie Barania Góra. Z tą górą mam łączą mnie specjalne wspomnienia - to Barania zapoczątkowała moje włóczykijowanie po górach (regularne, 4 lata temu; pojedyncze wycieczki przez poprzednie 40 lat życia raczej trudno uznać za wędrowanie...). Latem 2016 wszedłem najpierw z Białej Wisełki, potem z Kamesznicy. Oba wejścia okupione były 2-3 dniowymi zakwasami (tak jest jak przez 40 lat prowadzi się siedzący tryb życia a potem zaczyna chodzenie po górach...) ale oba bardzo ważne dla mnie, oba dużo mi dały i z perspektywy czasu mogę powiedzieć, że oba były ważną częścią zmian w moim życiu. 25kg temu nawet nie pomyślałbym o Głównym Szlaku Beskidzkim, dziś kończę kompletowanie notatek i zdjęć z tegorocznego przejścia a w głowie i Excelu mam już zarys planu na przyszły rok. Bez Baraniej Góry w 2016 nie byłoby Baraniej Góry jako części GSB w 2020.
Wchodziłem na Baranią w sporym upale. Oprócz przemyśleń związanych z przeszłością, Barania będzie mi się kojarzyć z obficie zastawionym Bożym bufetem - maliny, borówki i jeżyny w jednym miejscu, jagody trochę dalej. Dawno mi tak nie smakowały. A schodząc na Przysłop uzupełniłem bidony innym cennym Bożym darem - czystą krystaliczną wodą z wykapów Czarnej Wisełki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz